RPGKK - Portal Społecznościowy Klubu "Chimera" Kędzierzyna-Koźla

Portal Społecznościowy Klubu "Chimera" Kędzierzyna-Koźla

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Gry

Ogłoszenie

Polecam wykorzystywanie "Pokaż nowe posty od ostatniej wizyty" lub przeglądanie tych for, które mają podfora, ponieważ forum wyżej (np. DnD) nie wyświetla na głównej stronie czy coś nowego jest w podforach (np. DnD - Mechanika). W razie problemów z rejestracją, proszę pisać pod gg 6588239 (niewidoczny). Usuniecie Ciasteczek powinno pomóc, jeśli konto się nie chce zarejestrować.

#1 2010-08-13 19:04:51

 Gladin

Hobbista

Skąd: Kędzierzyn-Koźle
Zarejestrowany: 2009-12-23
Posty: 295
Punktów :   

Wiwer's Pillow Book

Jako, że nie mam dobrego tłumaczenia na Pillow Book, tytuł po angielsku.
Będę wrzucał tutaj codziennie (mniej więcej) jeden wpis z książki, niekoniecznie chronologicznie.
W pierwszym poście poniżej będę natomiast zbierał wszystkie już zrobione wpisy w porządku chronologicznym, dla łatwiejszego czytania.

Offline

 

#2 2010-08-13 19:07:35

 Gladin

Hobbista

Skąd: Kędzierzyn-Koźle
Zarejestrowany: 2009-12-23
Posty: 295
Punktów :   

Re: Wiwer's Pillow Book

77. dzień wiosny, zamek Nionin
Zrobiłem dzisiaj sobie wycieczkę do Białego Grądu. Wygląda mi to na żyzną krainę. Piękne równinne tereny, potrafią poruszyć zarówno duszę artysty, jak i stratega. Szkoda, że Czarny zdążył zebrać winogrona. Muszę czekać cały sezon aby przekonać się, jakie wino z nich wyjdzie. Szkoda… kraina jest tak piękna, że nie chciało mi się wracać do zamku. Jednakże nie czas jeszcze na delektowanie się swoją zdobyczą. Najpierw należy się upewnić, że nikt mi jej nie odbierze. Jeszcze w tym sezonie planuję odwiedzić Biały Grąd kilkakrotnie. Chcę zwiększyć powierzchnie winnic i wprowadzić bardziej wydajne szczepy. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie, już w przyszłym sezonie moje zbiory powinny być dwukrotnie większe, niż za poprzedniego właściciela.
Całkiem sensownym wydał mi się tutejszy kiper i uczyniłem go zarządcą winnicy. Na razie nadal będzie pełnił też funkcję kipera, ale latem ma na to stanowisko powołać kogoś nowego. Chcę, aby w pełni skoncentrował się na zarządzaniu, a smakowanie wina pozostawił sobie jako hobby. Całkiem dobrze się potrafiliśmy porozumieć – imię mojej matki w kręgach winiarskich może służyć za dobrą przepustkę.

Ostatnio edytowany przez Gladin (2010-08-19 22:50:59)

Offline

 

#3 2010-08-15 00:00:52

 Gladin

Hobbista

Skąd: Kędzierzyn-Koźle
Zarejestrowany: 2009-12-23
Posty: 295
Punktów :   

Re: Wiwer's Pillow Book

4. dzień jesieni, zamek Nionin
Moi strażnicy donieśli mi o orkach grasujących w lesie na granicy z ziemiami Ursuna. Strażnik Buzo – jak kazałem sobie później przypomnieć jego imię – drżał jak osika, gdy mi o tym donosił. Jak to się stało, że został moim strażnikiem?? Przynieśli mi grot włóczni należącej do jednego z tych orków. Miał inskrypcję w zakazanym języku: „Zagłada Sokołom. Niech będę pomszczony. Powrócimy na swe ziemie.” Duże litery czytane w odwrotnej kolejności układają się w wyraz MANTU. Dziwne i niepokojące. Musiałem zmienić plany – posłałem Garyana najpierw do Ursuna. Spodziewałem się po nim dużo więcej – jak na sokoła przystało. Tymczasem odnoszę wrażenie, że niezbyt radzi sobie z utrzymaniem porządków we swych włościach. Garyan ma mu dać do zrozumienia, że jestem niezadowolony z takiego obrotu sprawy.
Zastanawiam się, czy rodzice specjalnie nie wydali za niego Roany, aby utemperować jej chciwy charakter. Chłopak posiada ledwie jedną prowincję, musi to być dla niej nieznośne. Żałuję, że nie wtajemniczyli mnie w szczegóły tego kontraktu.

6. dzień jesieni, zamek Nionin
Były kucharz barona Czarnego próbował mnie otruć. Mnie! Skończony idiota. Skończony – dobrze nazwane. Kazałem mu to zjeść. Nawet nie uodpornił się wcześniej na swoją własną truciznę. Kazałem go zawlec do Masy, aby wszyscy wzięli go sobie za przykład. Dzień później mają ścierwo wyrzucić dzikim orkom na pożarcie. Swoją drogą, skąd on wziął truciznę? Znalazł gdzieś w zakamarkach zamkowych? Zamówił u kogoś? Chyba trochę się pospieszyłem z egzekucją. Sam nie wiem. Co przyniosłoby mi więcej korzyści? Czy wybadanie go, w jaki sposób wszedł w posiadanie trucizny i być może odnalezienie kolejnego zdrajcy? Czy też może lepiej wyszedłem wykonując szybką egzekucję, dając wszystkim do zrozumienia, że zdradę karzę tylko w jeden sposób? Nie wiem… być może czas pokaże, czy decyzja była słuszna, czy też nie.

8. dzień jesieni, zamek Nionin
Otrzymałem dziś zaproszenie od hrabiny i hrabiego Mantu na doroczne wielkie polowanie. Cóż za niespodzianka! I jaka szansa! Trzeba starannie się do tego wydarzenia przygotować. Jestem mocno podniecony, a to nie pomaga w racjonalnym myśleniu. Trzeba wymyślić jak się ubrać. Jak przyjechać. Kiedy przyjechać. Co dać w prezencie. Jak zachowywać się na przyjęciu. Z kim rozmawiać. Na jaki temat rozmawiać. Tematów do przemyślenia mnóstwo. Muszę to sobie na spokojnie przemyśleć. Tymczasem Garyan powrócił od Ursuna. W całym tym podnieceniu nie zwracałem zbytnio uwagi na to co mówił, dopiero teraz, wieczorem, coś mnie tknęło. Chyba u Ursuna rozmowa nie do końca przebiegała tak, jak sobie zamierzyłem. Ale Garyan już wyruszył do Wędrującego Źródła i jakiś czas go nie będzie. Zbyt lekko potraktowałem sprawę Ursuna. Jest w końcu moim sąsiadem. Fakt, że jest moim szwagrem czy też, że jest pomniejszym baronem, nie zwalnia mnie z zachowania ostrożności. Postąpiłem lekkomyślnie i muszę to zachować sobie jako przestrogę na przyszłość.

9. dzień jesieni, Biały Grąd
Postanowiłem zatrzymać się tutaj na noc. Miejsce to nieustannie urzeka mnie swoim pięknem. Zabrałem się za budowę drogi – decyzja ta rozdziera moją duszę. Z jednej strony nieodzownie zniszczy ona dotychczasowy krajobraz i nie będzie on nigdy taki sam. Z drugiej strony, ułatwi ona przemieszczanie się oddziałów i transportów z winnic, co ograniczy wielkość strat i zniszczeń. Czyli w jakiś sposób przyczyni się również do ochrony tego miejsca. Ale nie będę się sam oszukiwał – ta droga to skalkulowane posunięcie, obliczone na maksymalizację zysków. Czasami przeraża mnie moja własna krew – my Wilki jesteśmy tacy skoncentrowani na znalezieniu każdej przewagi i zagrożenia, że nie potrafimy odczuwać piękna i żyć nim jak inne ven – w szczególności lisy. Nawet piękno postrzegamy w kategoriach potencjalnych przewag. Tacy już jesteśmy i ja taki jestem. Szkoda gadać. Nakazałem nazwozić kamienia i drewna. Wraz z nadzorcą winnicy przemierzyliśmy okolice i ustaliliśmy jak ma przebiegać droga. Potwierdza się moja opinia o nim, że bystry z niego człowiek.

12. dzień jesieni, Masa
Nie planowałem nocować w wiosce, ale dość długo mi zeszło w Wędrującym Źródle i kazałem sobie przygotować nocleg tutaj, u sołtysa. Mała to jeszcze wioska i niewiele z niej pożytku. Najwięcej korzyści z niej uzyskam, jeżeli część wieśniaków wezmę na służbę. Z czasem, gdy cała prowincja będzie się rozwijać, wioska powinna nabrać na znaczeniu. Jutrzejszy dzień poświęcę na wybór kandydatów do służby. Zlecę też wykonanie kielichów na prezent dla Gvindii i Xernesa. Jak będę wracał do zamku, skontroluję, jak trwają prace.
Co do samego Wędrującego Źródła. Garyan spisał się dobrze, wieśniacy pozytywnie byli nastawieni na mój przyjazd. Żwawo wzięli się do roboty. Na koniec dnia zostawiłem im trochę wina i nakazałem kontynuować prace nazajutrz. Może jutro pod wieczór zajadę skontrolować, jak pracowali bez mojego nadzoru?

13. dzień jesieni, Wędrujące Źródło
Zaraz po śniadaniu nakazałem sołtysowi poinformować wszystkich w wiosce, że szukam ludzi na służbę do mnie: do zamku i do mojej straży przybocznej i kazałem stawić się chętnym przed południem przed jego domem. Sobie kazałem przygotować do tego czasu pomieszczenie, w którym mógłbym prowadzić rekrutację. Potem udałem się do rzemieślnika i opisałem mu jak ma wykonać prezent. Zrobił klika odręcznych szkiców, po czym wskazawszy mu właściwy kierunek, pozostawiłem go, aby przygotował kilka bardziej szczegółowych projektów. Ponieważ nie chciałem pojawić się u sołtysa zbyt szybko, zrobiłem sobie spacer wokół wioski. Wieśniacy mnie omijali. W okolicy musi być sporo wilków – jest bardzo dużo ich tropów wszędzie wokół. Obawiam się, że może dochodzić tutaj do starć między wieśniakami a wilkami, czego chciałbym uniknąć. Notuję sobie to, aby w przyszłości zająć się tym tematem.
Po powrocie do sołtysa, znalazłem tam mniej chętnych, niż się spodziewałem – wszystkiego dwudziestu dwóch ven. Ogólnie rzecz biorąc, same prostaki, bez pomyślunku. A liczyłem na kogoś, kto będzie mógł służyć mi za sekretarza. Dwadzieścia dwie osoby to bym na próbę wziął i tak, ale wyselekcjonowałem z nich połowę. Nie, żeby byli wyraźnie lepsi, ale chciałem dać im odczuć, że praca dla mnie wiąże się z prestiżem i mogą jej dostąpić jedynie wybrani.
Uznałem, że na razie nie mam tu nic więcej do roboty. Kazałem im się przygotować do podróży, odwiedziłem raz jeszcze rzemieślnika, ale niewiele posunął się do przodu w międzyczasie. Czas dłużył mi się niemiłosiernie, ale dałem wieśniakom pół godziny, po czym zarządziłem wyjazd do Wędrującego Źródła.
Przybyliśmy na miejsce późnym popołudniem. Jednego pijanego wieśniaka kazałem wychłostać. Zadanie to dostali dwaj rekruci. Jeden zabrał się do tego ze zbyt wielką bojaźnią, drugi ze zbyt wielką radością. Długa droga przede mną… Pijanych wieśniaków było więcej, ale tylko tego jednego postanowiłem ukarać. Powinno to ich utrzymać w ryzach bez wywoływania większego niezadowolenia. Wszystkim kazałem oglądać chłostę i wyjaśniłem im, że muszą nauczyć się rozróżniać, kiedy jest czas na świętowania, a kiedy na pracę. Świętowania skończyło się wczoraj wieczorem, a dzisiaj był czas na pracę. Wieczorem dałem im marchewkę – znowu dałem im trochę wina, aby się zabawili. Podeszli do tego nieufnie. Nauczę ich.

22. dzień jesieni, zamek Nionin
Brakuje mi przekleństw, aby opisać to co czuję! Do mojego zamku, pod samym nosem wszystkich moich ludzi, wdarło się bydło i zrujnowało moje piwnice! Jakie to szczęście, że większość wina zdążyłem już spożytkować. Zanim moi ludzie zorientowali się, że coś dostało się do piwnic, zdążyło zniknąć sporo skrzynek. Wrze we mnie w środku! Moje pierwsze zbiory! Staram się uspokoić. Co się stało, to się nie odstanie. Trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość. Posłałem zaraz strażników w podziemne tunele, którym wdarła się ta szarańcza, żeby dorwała te orki i wybiła, które wyszły cało z ataku na mój zamek. Posłałem też zaraz do wioski, aby sporządzili mocne kraty, którymi zagrodzę tunele.
Osobliwe to orki, które dokopały się do piwnic. Jeszcze takich nie spotkałem. Humanoidalne i używały broni. Najbardziej zadziwiające w nich jest to, iż potrafią się kamuflować – ich skóra przybiera kolor otoczenia. Trudno je spostrzec. Trudno jest jednoznacznie orzec, ile tych stworów było. Sporo ich ubiliśmy jeszcze w piwnicach, ale ciasnota i brak światła uniemożliwił oszacowanie. Kazałem kilka ciał przenieść do laboratorium i zakonserwować. Ciekawi mnie bardzo, czy gdyby ich skórę wygarbować i zrobić z niej płaszcz, zachowałby on swoje właściwości maskujące?

Ostatnio edytowany przez Gladin (2010-08-30 22:15:01)

Offline

 

#4 2010-08-15 23:13:45

 Gladin

Hobbista

Skąd: Kędzierzyn-Koźle
Zarejestrowany: 2009-12-23
Posty: 295
Punktów :   

Re: Wiwer's Pillow Book

66. dzień jesieni, zamek Nionin
Strażnicy zakończyli w końcu tworzenie map podziemi. Tunele kończą się na ziemiach niejakiego Kavamadiego. Obiło mi się o uszy to imię, ale teraz nie przypominam sobie dokładnie. Muszę się rozeznać kto zacz. Jeżeli to on stoi za kradzieżą mego wina… krew się we mnie burzy, ale zaraz się uspakajam. Muszę pamiętać, iż wszędzie trzeba dostrzegać szans na przewagę. Wybadać kim on jest i w jaki sposób można go wykorzystać dla swoich celów.

72. dzień jesieni, zamek Mantu
Cóż za mroczny dzień! A zapowiadał się bardzo atrakcyjnie! Zadziwiające, jak jeden taki dzień, potrafi przynieść więcej wrażeń i doznań, niż szeregi innych! Zbieg li to okoliczności, czy fatum jakieś? Hekmeth ledwie kilka godzin temu zmarła otruta w moich ramionach. Kobieta, której wczoraj jeszcze nie znałem. Dziś jej śmierć jest dla mnie wstrząsem. Zmęczony jestem okrutnie, z rana wybieramy się na polowanie, ale cała radość, jaką pokładałem w tej zabawie, jest teraz zmącona. Tyle rzeczy się dziś wydarzyło, że przymierzając się do ich spisania, już teraz odchodzi mi ochota. Bo albo opiszę wszystko po łebkach, albo do rana będę siedział i spisywał a i to nie wiem, czy czasu mi starczy. Jutro postaram się siąść i na spokojnie spisać me wrażenia z tego jakże długiego dnia. Zresztą nie ja jeden wstrząśnięty jestem tym zdarzeniem. Na korytarzach całą noc słychać kroki i szelest szat. Gdzieś w oddali otwierają się i zamykają się drzwi. Wśród straży na dziedzińcu i na murach wzmożone szepty. Czasem słychać nerwowy krok – jakiś kapitan nie może spać i sprawdza warty. Dla swego bezpieczeństwa czterem moim ludziom kazałem czuwać w mej komnacie przez całą noc. Taka złość we mnie zbiera, że gotów jestem cisnąć tym notatnikiem w ogień.

73. dzień jesieni, zamek Mantu
O dziwo, dzisiejszy dzień dostarczył mi więcej wrażeń, niż wczorajszy. Ale żyję i wyjdę z tego…

74. dzień jesieni, zamek Mantu
Wiele jest przeżyć, które zapadają ven w pamięć wyjątkowo mocno. Nie wiem, czy jakiekolwiek z nich może się jednak mierzyć ze śmiercią. Ze spotkaniem ze śmiercią. Może jedynie Ukojenie, ale tego nie da się doświadczyć i opisać…
Większość ven – i ja nie jestem wyjątkiem – nie lubi odnosić ran. Nawet nie ból jest najgorszy w tym wszystkim. Ból jest jedynie informacją, można nad nim panować. To osłabienie organizmu, zmniejszenie zręczności, to jest to, co jest najmniej przyjemne. Daje przewagę shanri. Ale jednak wszystko to fraszka w porównaniu z tym, co się działo tam, w ciemnej jaskini… ogromny kolec, który mnie przebił, rozerwał mięśnie i podziurawił wnętrzności… a potem krew, lejąca się ze mnie… mogłem zginąć i niedożyć Ukojenia… i nic nie mogłem zrobić, jedynie resztką przytomności obserwować, co się dzieje wokół… jak najważniejszy w życiu zakład, o najwyższą stawkę… zaskakujące, ale myślałem wtedy o tym, że jeszcze nie napisałem żadnej opery… może właśnie dlatego, że nie otarłem się jeszcze nigdy o śmierć. Czy można stworzyć arcydzieło, nie przeżywszy czegoś takiego? Jak można wspiąć się na wyżyny sztuki, nie poznawszy jednego z największych dramatów życia, dotykającego każdego – od chłopa po księcia? Noszę w sobie teraz niezaspokojoną potrzebę zmierzenia się z operą…
Dzięki suavenom, połatali mnie w Mantu szybko i sprawnie. Słaby jestem jak dziecko, to prawda, ale wiem, że ten zakład z jaskini wygrałem… Pluję krwią, a pościel zmieniają mi po kilka razy dziennie…
Ghunz Thorne, baron Zahun… zwycięzca polowania w Mantu… wielki łowczy. Ocalił mi życie i zgarnął nagrodę… która mogła być moja, gdyby ślepy los zechciał inaczej… powinienem czuć wdzięczność, a jestem zły…

75. dzień jesieni, zamek Mantu
Okazuje się, że bycie śmiertelnie rannym można wykorzystać. Wiele osób odwiedzało mnie sprawdzając stan mojego zdrowia. Zła wiadomość – jest się w takim stanie, że ciężko jest to przekuć na swoją korzyść z marszu. Gdyby – oby nie – przyszło mi się kiedyś znaleźć znowu w takiej sytuacji, powinienem się przygotować do odwiedzin. Gvindia odwiedziła mnie tylko przelotnie, za to Xernes potrafił przychodzić i siedzieć przez godzinę. Rubaszny w obejściu i nie sprawia wrażenia błyskotliwego, ale jakiś wewnętrzny głos ostrzega mnie, aby nie oceniać go po pozorach. Kilkukrotnie pojawił się też Ghunz. Czy mi się wydaje, czy trochę poczuwa się do długu wobec mnie? Być może. W końcu to ja mu umożliwiłem zabicie bestii, odciągając jej uwagę. Kavamadii wyjechał spokojnie. Nikt go nie zatrzymywał. Ciekawe, przy tak obciążających dowodach, gdyby to u mnie zaszła podobna sytuacja, zatrzymałby go do wyjaśnienia. To poważna sprawa, gdy gość ginie… rzuca się ciężkim cieniem na gospodarzu. Ciekaw jestem, jakież to zakulisowe rozgrywki miały miejsce, że tak łatwo z tego wyszedł. Musi się czuć pewny swego i dlatego niezbyt był zainteresowany wejściem w układy ze mną. Muszę pogłębić moją wiedzę na temat tego ven. Ciekaw jestem, czy baron Arkon jest w to faktycznie zamieszany? Drażni mnie jego uśmiech, na widok mojego prezentu. Nie jest to nic, co by wymagało zemsty, ale jeżeli bez wysiłku i ryzyka dla mnie mogę mu przytrzeć nosa, jakem Wiwer – uczynię to! Ciekawe, kto mógłby mnie zbliżyć do tego ven, aby wybadać więcej? Kavamadiego o to nie poproszę. Ale gdyby tak przez jego suwerenkę? Nie mogę tu dłużej leżeć. Zima za pasem, a powrót do domu trochę mi zajmie. Jutro z rana zorganizuję powrót.

76. dzień jesieni, prowincja Mantu
Ponieważ podróżuję karetą, nie konno, piszę w ciągu dnia, w podróży. Trzęsie strasznie, pióro czyni harce… Dużo czasu zajęło mi zorganizowanie podróży. Pchnąłem strażników przodem, aby zorganizowali nocleg po drodze. Przez te wstrząsy rana znowu się otwarła. Od kilku dni nic nie jem, co mnie osłabia dodatkowo. Nie wiem, czy się nie pospieszyłem z tym wyjazdem. Ale z drugiej strony, im szybciej dojadę, tym szybciej będę mógł kontrolować własną prowincję. Przynajmniej żyję.

Ciekawi mnie ten człowiek Hekmeth, Ufro. Bez wątpienia był to jej człowiek do zadań specjalnych. Oprócz tego musiał kryć się za tym jakiś sekret – Hekmeth zająknęła się, opowiadając o nim, potem zmieniła wypowiedź. Spróbuję go odnaleźć, może mi być sprzymierzeńcem w rozgrywkach z domem Łosia.

Musimy przejeżdżać niedaleko polany, gdzie ubiłem tego dziwnego orka. Chciałbym już być w swoim laboratorium, aby zająć się badaniami.

Pierwszy nocleg będę miał w tej samej wiosce, w której spotkałem Hekmeth. Swoją drogą, była ona warta Kavamadiego. Żadne z nich nie było szczęśliwe na myśl o tym małżeństwie. Zachowywali się tak niepoważnie. Tak, jakby małżeństwo było czymś negatywnym. Z założenia służy ono wzmocnieniu pozycji każdej ze stron. Przecież chyba nie chodzi o romans! W czym małżeństwo przeszkadza, aby romansować? Co więcej, odpowiednio wykorzystany romans może wzmocnić pozycję, a wzmocnienie pozycji jednej ze stron małżeństwa przyczynia się do wzmocnienia drugiej strony!

Nie, jednak w tych warunkach nie da się pisać. Spróbuję trochę pospać, aby odzyskać siły.

82. dzień jesieni, zamek Nionin
W końcu wstałem z łóżka i odwiedziłem laboratorium. Ten zamek nie przestaje mnie zaskakiwać! Odkryłem przypadkiem – a jakże – kolejne sekretne pomieszczenie. Nie udało mi się jeszcze do niego dostać. Jest jakoś sprytnie zamknięte, ale jestem przekonany, że tam jest. Kusi mnie, aby rozbić mury, ale za dużo osób posiadło by wiedzę o tym pomieszczeniu. Spodziewam się, że w tym pomieszczeniu znajdę coś równie ciekawego, jak same laboratorium. Dobrze, że zabrałem się za badanie tego orka z Mantu zanim dokonałem odkrycia, bo nie mógłbym się na niczym skupić.
Wiele orków już widziałem, ale ten był jakiś wyjątkowo wstrętny. Może to ta żółć bijąca zewsząd… a może fakt, iż jest tak podobny do ven… zrobiłem szkice, dokonałem pomiarów… musi być jakiś przełącznik, żeby otworzyć tajne przejście. W ścianach nie znalazłem. Ale ten zamek opiera się wszelkich schematom – muszę wyjść poza myślenie szablonowe, aby znaleźć rozwiązanie. Może noc przyniesie rozwiązanie?

Ostatnio edytowany przez Gladin (2010-08-30 22:14:28)

Offline

 

#5 2010-08-16 23:14:04

 Gladin

Hobbista

Skąd: Kędzierzyn-Koźle
Zarejestrowany: 2009-12-23
Posty: 295
Punktów :   

Re: Wiwer's Pillow Book

8. dzień jesieni, zamek Nionin
Otrzymałem dziś zaproszenie od hrabiny i hrabiego Mantu na doroczne wielkie polowanie. Cóż za niespodzianka! I jaka szansa! Trzeba starannie się do tego wydarzenia przygotować. Jestem mocno podniecony, a to nie pomaga w racjonalnym myśleniu. Trzeba wymyślić jak się ubrać. Jak przyjechać. Kiedy przyjechać. Co dać w prezencie. Jak zachowywać się na przyjęciu. Z kim rozmawiać. Na jaki temat rozmawiać. Tematów do przemyślenia mnóstwo. Muszę to sobie na spokojnie przemyśleć. Tymczasem Garyan powrócił od Ursuna. W całym tym podnieceniu nie zwracałem zbytnio uwagi na to co mówił, dopiero teraz, wieczorem, coś mnie tknęło. Chyba u Ursuna rozmowa nie do końca przebiegała tak, jak sobie zamierzyłem. Ale Garyan już wyruszył do Wędrującego Źródła i jakiś czas go nie będzie. Zbyt lekko potraktowałem sprawę Ursuna. Jest w końcu moim sąsiadem. Fakt, że jest moim szwagrem czy też, że jest pomniejszym baronem, nie zwalnia mnie z zachowania ostrożności. Postąpiłem lekkomyślnie i muszę to zachować sobie jako przestrogę na przyszłość.

Offline

 

#6 2010-08-17 16:39:58

 Gladin

Hobbista

Skąd: Kędzierzyn-Koźle
Zarejestrowany: 2009-12-23
Posty: 295
Punktów :   

Re: Wiwer's Pillow Book

12. dzień jesieni, Masa
Nie planowałem nocować w wiosce, ale dość długo mi zeszło w Wędrującym Źródle i kazałem sobie przygotować nocleg tutaj, u sołtysa. Mała to jeszcze wioska i niewiele z niej pożytku. Najwięcej korzyści z niej uzyskam, jeżeli część wieśniaków wezmę na służbę. Z czasem, gdy cała prowincja będzie się rozwijać, wioska powinna nabrać na znaczeniu. Jutrzejszy dzień poświęcę na wybór kandydatów do służby. Zlecę też wykonanie kielichów na prezent dla Gvindii i Xernesa. Jak będę wracał do zamku, skontroluję, jak trwają prace.
Co do samego Wędrującego Źródła. Garyan spisał się dobrze, wieśniacy pozytywnie byli nastawieni na mój przyjazd. Żwawo wzięli się do roboty. Na koniec dnia zostawiłem im trochę wina i nakazałem kontynuować prace nazajutrz. Może jutro pod wieczór zajadę skontrolować, jak pracowali bez mojego nadzoru?

Offline

 

#7 2010-08-18 23:06:34

 Gladin

Hobbista

Skąd: Kędzierzyn-Koźle
Zarejestrowany: 2009-12-23
Posty: 295
Punktów :   

Re: Wiwer's Pillow Book

13. dzień jesieni, Wędrujące Źródło
Zaraz po śniadaniu nakazałem sołtysowi poinformować wszystkich w wiosce, że szukam ludzi na służbę do mnie: do zamku i do mojej straży przybocznej i kazałem stawić się chętnym przed południem przed jego domem. Sobie kazałem przygotować do tego czasu pomieszczenie, w którym mógłbym prowadzić rekrutację. Potem udałem się do rzemieślnika i opisałem mu jak ma wykonać prezent. Zrobił klika odręcznych szkiców, po czym wskazawszy mu właściwy kierunek, pozostawiłem go, aby przygotował kilka bardziej szczegółowych projektów. Ponieważ nie chciałem pojawić się u sołtysa zbyt szybko, zrobiłem sobie spacer wokół wioski. Wieśniacy mnie omijali. W okolicy musi być sporo wilków – jest bardzo dużo ich tropów wszędzie wokół. Obawiam się, że może dochodzić tutaj do starć między wieśniakami a wilkami, czego chciałbym uniknąć. Notuję sobie to, aby w przyszłości zająć się tym tematem.
Po powrocie do sołtysa, znalazłem tam mniej chętnych, niż się spodziewałem – wszystkiego dwudziestu dwóch ven. Ogólnie rzecz biorąc, same prostaki, bez pomyślunku. A liczyłem na kogoś, kto będzie mógł służyć mi za sekretarza. Dwadzieścia dwie osoby to bym na próbę wziął i tak, ale wyselekcjonowałem z nich połowę. Nie, żeby byli wyraźnie lepsi, ale chciałem dać im odczuć, że praca dla mnie wiąże się z prestiżem i mogą jej dostąpić jedynie wybrani.
Uznałem, że na razie nie mam tu nic więcej do roboty. Kazałem im się przygotować do podróży, odwiedziłem raz jeszcze rzemieślnika, ale niewiele posunął się do przodu w międzyczasie. Czas dłużył mi się niemiłosiernie, ale dałem wieśniakom pół godziny, po czym zarządziłem wyjazd do Wędrującego Źródła.
Przybyliśmy na miejsce późnym popołudniem. Jednego pijanego wieśniaka kazałem wychłostać. Zadanie to dostali dwaj rekruci. Jeden zabrał się do tego ze zbyt wielką bojaźnią, drugi ze zbyt wielką radością. Długa droga przede mną… Pijanych wieśniaków było więcej, ale tylko tego jednego postanowiłem ukarać. Powinno to ich utrzymać w ryzach bez wywoływania większego niezadowolenia. Wszystkim kazałem oglądać chłostę i wyjaśniłem im, że muszą nauczyć się rozróżniać, kiedy jest czas na świętowania, a kiedy na pracę. Świętowania skończyło się wczoraj wieczorem, a dzisiaj był czas na pracę. Wieczorem dałem im marchewkę – znowu dałem im trochę wina, aby się zabawili. Podeszli do tego nieufnie. Nauczę ich.

Offline

 

#8 2010-08-19 22:50:01

 Gladin

Hobbista

Skąd: Kędzierzyn-Koźle
Zarejestrowany: 2009-12-23
Posty: 295
Punktów :   

Re: Wiwer's Pillow Book

77. dzień wiosny, zamek Nionin
Zrobiłem dzisiaj sobie wycieczkę do Białego Grądu. Wygląda mi to na żyzną krainę. Piękne równinne tereny, potrafią poruszyć zarówno duszę artysty, jak i stratega. Szkoda, że Czarny zdążył zebrać winogrona. Muszę czekać cały sezon aby przekonać się, jakie wino z nich wyjdzie. Szkoda… kraina jest tak piękna, że nie chciało mi się wracać do zamku. Jednakże nie czas jeszcze na delektowanie się swoją zdobyczą. Najpierw należy się upewnić, że nikt mi jej nie odbierze. Jeszcze w tym sezonie planuję odwiedzić Biały Grąd kilkakrotnie. Chcę zwiększyć powierzchnie winnic i wprowadzić bardziej wydajne szczepy. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie, już w przyszłym sezonie moje zbiory powinny być dwukrotnie większe, niż za poprzedniego właściciela.
Całkiem sensownym wydał mi się tutejszy kiper i uczyniłem go zarządcą winnicy. Na razie nadal będzie pełnił też funkcję kipera, ale latem ma na to stanowisko powołać kogoś nowego. Chcę, aby w pełni skoncentrował się na zarządzaniu, a smakowanie wina pozostawił sobie jako hobby. Całkiem dobrze się potrafiliśmy porozumieć – imię mojej matki w kręgach winiarskich może służyć za dobrą przepustkę.

Offline

 

#9 2010-08-20 21:19:21

 Gladin

Hobbista

Skąd: Kędzierzyn-Koźle
Zarejestrowany: 2009-12-23
Posty: 295
Punktów :   

Re: Wiwer's Pillow Book

22. dzień jesieni, zamek Nionin
Brakuje mi przekleństw, aby opisać to co czuję! Do mojego zamku, pod samym nosem wszystkich moich ludzi, wdarło się bydło i zrujnowało moje piwnice! Jakie to szczęście, że większość wina zdążyłem już spożytkować. Zanim moi ludzie zorientowali się, że coś dostało się do piwnic, zdążyło zniknąć sporo skrzynek. Wrze we mnie w środku! Moje pierwsze zbiory! Staram się uspokoić. Co się stało, to się nie odstanie. Trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość. Posłałem zaraz strażników w podziemne tunele, którym wdarła się ta szarańcza, żeby dorwała te orki i wybiła, które wyszły cało z ataku na mój zamek. Posłałem też zaraz do wioski, aby sporządzili mocne kraty, którymi zagrodzę tunele.
Osobliwe to orki, które dokopały się do piwnic. Jeszcze takich nie spotkałem. Humanoidalne i używały broni. Najbardziej zadziwiające w nich jest to, iż potrafią się kamuflować – ich skóra przybiera kolor otoczenia. Trudno je spostrzec. Trudno jest jednoznacznie orzec, ile tych stworów było. Sporo ich ubiliśmy jeszcze w piwnicach, ale ciasnota i brak światła uniemożliwił oszacowanie. Kazałem kilka ciał przenieść do laboratorium i zakonserwować. Ciekawi mnie bardzo, czy gdyby ich skórę wygarbować i zrobić z niej płaszcz, zachowałby on swoje właściwości maskujące?

Offline

 

#10 2010-08-21 23:42:56

 Gladin

Hobbista

Skąd: Kędzierzyn-Koźle
Zarejestrowany: 2009-12-23
Posty: 295
Punktów :   

Re: Wiwer's Pillow Book

72. dzień jesieni, zamek Mantu
Cóż za mroczny dzień! A zapowiadał się bardzo atrakcyjnie! Zadziwiające, jak jeden taki dzień, potrafi przynieść więcej wrażeń i doznań, niż szeregi innych! Zbieg li to okoliczności, czy fatum jakieś? Hekmeth ledwie kilka godzin temu zmarła otruta w moich ramionach. Kobieta, której wczoraj jeszcze nie znałem. Dziś jej śmierć jest dla mnie wstrząsem. Zmęczony jestem okrutnie, z rana wybieramy się na polowanie, ale cała radość, jaką pokładałem w tej zabawie, jest teraz zmącona. Tyle rzeczy się dziś wydarzyło, że przymierzając się do ich spisania, już teraz odchodzi mi ochota. Bo albo opiszę wszystko po łebkach, albo do rana będę siedział i spisywał a i to nie wiem, czy czasu mi starczy. Jutro postaram się siąść i na spokojnie spisać me wrażenia z tego jakże długiego dnia. Zresztą nie ja jeden wstrząśnięty jestem tym zdarzeniem. Na korytarzach całą noc słychać kroki i szelest szat. Gdzieś w oddali otwierają się i zamykają się drzwi. Wśród straży na dziedzińcu i na murach wzmożone szepty. Czasem słychać nerwowy krok – jakiś kapitan nie może spać i sprawdza warty. Dla swego bezpieczeństwa czterem moim ludziom kazałem czuwać w mej komnacie przez całą noc. Taka złość we mnie zbiera, że gotów jestem cisnąć tym notatnikiem w ogień.

Offline

 

#11 2010-08-22 20:21:44

 Gladin

Hobbista

Skąd: Kędzierzyn-Koźle
Zarejestrowany: 2009-12-23
Posty: 295
Punktów :   

Re: Wiwer's Pillow Book

9. dzień jesieni, Biały Grąd
Postanowiłem zatrzymać się tutaj na noc. Miejsce to nieustannie urzeka mnie swoim pięknem. Zabrałem się za budowę drogi – decyzja ta rozdziera moją duszę. Z jednej strony nieodzownie zniszczy ona dotychczasowy krajobraz i nie będzie on nigdy taki sam. Z drugiej strony, ułatwi ona przemieszczanie się oddziałów i transportów z winnic, co ograniczy wielkość strat i zniszczeń. Czyli w jakiś sposób przyczyni się również do ochrony tego miejsca. Ale nie będę się sam oszukiwał – ta droga to skalkulowane posunięcie, obliczone na maksymalizację zysków. Czasami przeraża mnie moja własna krew – my Wilki jesteśmy tacy skoncentrowani na znalezieniu każdej przewagi i zagrożenia, że nie potrafimy odczuwać piękna i żyć nim jak inne ven – w szczególności lisy. Nawet piękno postrzegamy w kategoriach potencjalnych przewag. Tacy już jesteśmy i ja taki jestem. Szkoda gadać. Nakazałem nazwozić kamienia i drewna. Wraz z nadzorcą winnicy przemierzyliśmy okolice i ustaliliśmy jak ma przebiegać droga. Potwierdza się moja opinia o nim, że bystry z niego człowiek.

Offline

 

#12 2010-08-23 22:11:08

 Gladin

Hobbista

Skąd: Kędzierzyn-Koźle
Zarejestrowany: 2009-12-23
Posty: 295
Punktów :   

Re: Wiwer's Pillow Book

73. dzień jesieni, zamek Mantu
O dziwo, dzisiejszy dzień dostarczył mi więcej wrażeń, niż wczorajszy. Ale żyję i wyjdę z tego…

Offline

 

#13 2010-08-24 22:32:15

 Gladin

Hobbista

Skąd: Kędzierzyn-Koźle
Zarejestrowany: 2009-12-23
Posty: 295
Punktów :   

Re: Wiwer's Pillow Book

74. dzień jesieni, zamek Mantu
Wiele jest przeżyć, które zapadają ven w pamięć wyjątkowo mocno. Nie wiem, czy jakiekolwiek z nich może się jednak mierzyć ze śmiercią. Ze spotkaniem ze śmiercią. Może jedynie Ukojenie, ale tego nie da się doświadczyć i opisać…
Większość ven – i ja nie jestem wyjątkiem – nie lubi odnosić ran. Nawet nie ból jest najgorszy w tym wszystkim. Ból jest jedynie informacją, można nad nim panować. To osłabienie organizmu, zmniejszenie zręczności, to jest to, co jest najmniej przyjemne. Daje przewagę shanri. Ale jednak wszystko to fraszka w porównaniu z tym, co się działo tam, w ciemnej jaskini… ogromny kolec, który mnie przebił, rozerwał mięśnie i podziurawił wnętrzności… a potem krew, lejąca się ze mnie… mogłem zginąć i niedożyć Ukojenia… i nic nie mogłem zrobić, jedynie resztką przytomności obserwować, co się dzieje wokół… jak najważniejszy w życiu zakład, o najwyższą stawkę… zaskakujące, ale myślałem wtedy o tym, że jeszcze nie napisałem żadnej opery… może właśnie dlatego, że nie otarłem się jeszcze nigdy o śmierć. Czy można stworzyć arcydzieło, nie przeżywszy czegoś takiego? Jak można wspiąć się na wyżyny sztuki, nie poznawszy jednego z największych dramatów życia, dotykającego każdego – od chłopa po księcia? Noszę w sobie teraz niezaspokojoną potrzebę zmierzenia się z operą…
Dzięki suavenom, połatali mnie w Mantu szybko i sprawnie. Słaby jestem jak dziecko, to prawda, ale wiem, że ten zakład z jaskini wygrałem… Pluję krwią, a pościel zmieniają mi po kilka razy dziennie…
Ghunz Thorne, baron Zahun… zwycięzca polowania w Mantu… wielki łowczy. Ocalił mi życie i zgarnął nagrodę… która mogła być moja, gdyby ślepy los zechciał inaczej… powinienem czuć wdzięczność, a jestem zły…

Offline

 

#14 2010-08-25 22:45:53

 Gladin

Hobbista

Skąd: Kędzierzyn-Koźle
Zarejestrowany: 2009-12-23
Posty: 295
Punktów :   

Re: Wiwer's Pillow Book

75. dzień jesieni, zamek Mantu
Okazuje się, że bycie śmiertelnie rannym można wykorzystać. Wiele osób odwiedzało mnie sprawdzając stan mojego zdrowia. Zła wiadomość – jest się w takim stanie, że ciężko jest to przekuć na swoją korzyść z marszu. Gdyby – oby nie – przyszło mi się kiedyś znaleźć znowu w takiej sytuacji, powinienem się przygotować do odwiedzin. Gvindia odwiedziła mnie tylko przelotnie, za to Xernes potrafił przychodzić i siedzieć przez godzinę. Rubaszny w obejściu i nie sprawia wrażenia błyskotliwego, ale jakiś wewnętrzny głos ostrzega mnie, aby nie oceniać go po pozorach. Kilkukrotnie pojawił się też Ghunz. Czy mi się wydaje, czy trochę poczuwa się do długu wobec mnie? Być może. W końcu to ja mu umożliwiłem zabicie bestii, odciągając jej uwagę. Kavamadii wyjechał spokojnie. Nikt go nie zatrzymywał. Ciekawe, przy tak obciążających dowodach, gdyby to u mnie zaszła podobna sytuacja, zatrzymałby go do wyjaśnienia. To poważna sprawa, gdy gość ginie… rzuca się ciężkim cieniem na gospodarzu. Ciekaw jestem, jakież to zakulisowe rozgrywki miały miejsce, że tak łatwo z tego wyszedł. Musi się czuć pewny swego i dlatego niezbyt był zainteresowany wejściem w układy ze mną. Muszę pogłębić moją wiedzę na temat tego ven. Ciekaw jestem, czy baron Arkon jest w to faktycznie zamieszany? Drażni mnie jego uśmiech, na widok mojego prezentu. Nie jest to nic, co by wymagało zemsty, ale jeżeli bez wysiłku i ryzyka dla mnie mogę mu przytrzeć nosa, jakem Wiwer – uczynię to! Ciekawe, kto mógłby mnie zbliżyć do tego ven, aby wybadać więcej? Kavamadiego o to nie poproszę. Ale gdyby tak przez jego suwerenkę? Nie mogę tu dłużej leżeć. Zima za pasem, a powrót do domu trochę mi zajmie. Jutro z rana zorganizuję powrót.

Offline

 

#15 2010-08-26 23:05:46

 Gladin

Hobbista

Skąd: Kędzierzyn-Koźle
Zarejestrowany: 2009-12-23
Posty: 295
Punktów :   

Re: Wiwer's Pillow Book

76. dzień jesieni, prowincja Mantu
Ponieważ podróżuję karetą, nie konno, piszę w ciągu dnia, w podróży. Trzęsie strasznie, pióro czyni harce… Dużo czasu zajęło mi zorganizowanie podróży. Pchnąłem strażników przodem, aby zorganizowali nocleg po drodze. Przez te wstrząsy rana znowu się otwarła. Od kilku dni nic nie jem, co mnie osłabia dodatkowo. Nie wiem, czy się nie pospieszyłem z tym wyjazdem. Ale z drugiej strony, im szybciej dojadę, tym szybciej będę mógł kontrolować własną prowincję. Przynajmniej żyję.

Ciekawi mnie ten człowiek Hekmeth, Ufro. Bez wątpienia był to jej człowiek do zadań specjalnych. Oprócz tego musiał kryć się za tym jakiś sekret – Hekmeth zająknęła się, opowiadając o nim, potem zmieniła wypowiedź. Spróbuję go odnaleźć, może mi być sprzymierzeńcem w rozgrywkach z domem Łosia.

Musimy przejeżdżać niedaleko polany, gdzie ubiłem tego dziwnego orka. Chciałbym już być w swoim laboratorium, aby zająć się badaniami.

Pierwszy nocleg będę miał w tej samej wiosce, w której spotkałem Hekmeth. Swoją drogą, była ona warta Kavamadiego. Żadne z nich nie było szczęśliwe na myśl o tym małżeństwie. Zachowywali się tak niepoważnie. Tak, jakby małżeństwo było czymś negatywnym. Z założenia służy ono wzmocnieniu pozycji każdej ze stron. Przecież chyba nie chodzi o romans! W czym małżeństwo przeszkadza, aby romansować? Co więcej, odpowiednio wykorzystany romans może wzmocnić pozycję, a wzmocnienie pozycji jednej ze stron małżeństwa przyczynia się do wzmocnienia drugiej strony!

Nie, jednak w tych warunkach nie da się pisać. Spróbuję trochę pospać, aby odzyskać siły.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl