Portal Społecznościowy Klubu "Chimera" Kędzierzyna-Koźla
God of RPG
Ponad trzydzieści lat to tak dużo, a zarazem tak niewiele. Wystarczyło tylko tyle by człowiek z jedynego władcy na świecie zmienił się w zwierze. Jedyne co nam pozostało po dawno minionej epoce to tylko strzępki dawno minionej chwały. Ale oto nadchodzi czas by świat na nowo przejęli ludzie, by mutanty oraz inne ścierwa Molocha odeszły w niepamięć . . .
Henry Morisson
Cała reszta
Ostatnio edytowany przez Darth Misiekh (2010-03-29 18:00:00)
Offline
Henry Morisson
Po kilku chwilach, jeśli można tak je nazwać bo trwały znacznie zbyt długo Henry otworzył oczy, w oddali migała jakaś czerwona lampka.
Starał się wyjść...
~Co jest kurna~
ale nogi mu na to nie pozwalały.
Zbyt długo leżał w hibernatorze i jego ciało musiało znowu przypomnieć sobie jak to było.
W głowie miał mętlik, jakieś przebłyski pamięci z dawno martwego świata, nie wiedział co się dzieje. Rękami wymacał jakieś złącze które spinało go z maszyną. Starał się je wyjąć , a gdy mu się udało..... zemdlał.
Ostatnio edytowany przez Wellby (2010-03-31 23:27:09)
Offline
Callahan
Z boku grupy szedł Callahan. Był to łysy, dobrze umięśniony mężczyzna. Cały jego lewy bok był wytatuowany w różne dziwne szlaczki czy kółeczka. Kiedyś nazywali to tribal. Miał na sobie podarte spodnie, a do pasa przywiązaną koszulkę i bluzę. Wolał chodzić z golą klatką kiedy było ciepło niż pocić swoje jedyne ubranie.
Tatuaż nie był jednak jedyną rzeczą, którą od razu można było zauważyć na nim. Oprócz plecaka podróżnego w łapie, to z pasa zwisało kilka sztuk broni białej, a jednej z nich była dość duża maczeta. Taka sama jaką się wykorzystywało do przechadzania się po dżungli. On wykorzystywał ją do przechadzania się pomiędzy ludźmi.
Jakby jeszcze tego było mało, to cały czas wyglądał na zdenerwowanego. Na osobę, która za chwilę odrąbie ci głowę jeśli nie przestaniesz się na niego gapić. Tak po prostu wyglądał. Co z tym zrobisz?
Callahan rozglądając się po mieścinie pierwszy zaczął mówić do swojej grupy degeneratów, z którą przystał, aby dotrzeć do Nowego Jorku.
- Chyba nas nie polubią tutaj...
Offline
God of RPG
Henry Morisson
Ostatnio edytowany przez Darth Misiekh (2010-03-29 17:56:55)
Offline
George the Screwdriver
Szedł mniej więcej pośrodku. Miał niemalże pomarańczowe włosy , które sięgały prawie do ramion. Miał na sobie długi płaszcz i dżinsowe spodnie. Na pierwszy rzut oka mógł wydawać się trochę przymulony i flegmatyczny. Jedyną charakterystyczną jego cechą były właśnie nienaturalnie rude włosy. Lewą rękę trzymał w kieszeni , zaś na palcu prawej ręki kręcił dosyć sporym
kluczem nasadowym. Rozglądnął się.
-Nie jest źle , w takim mieście z pewnością znajdzie się coś do roboty.
Offline
Peter Morton, medyk
Pod czapką z daszkiem ukrywają się rozczochrane, ciemne włosy. Ubrany jest w ciemnozieloną kurtkę i znoszone jeansy. Poprawił plecak na swoim grzbiecie. I jakby trochę się chował za plecami swoich większych kolegów z drużyny widząc, że nie są w tym miejscu mile widziani.
Offline
Anderon
Szedł w ciemnym płaszczu jeansach i glanach, po prawej stronie przy nim biegł sobie pies rasy (owczarek niemiecki) zwał się Szarik, włosy miał długie, które mógł spiąć w kucyka. Był cichy i opanowany lewą rękę trzymał w kieszeni płaszcza a w prawej trzymał końcówkę łańcucha i obracając nim, który miał przewieszony przez plecy na ukos szedł spokojnym marszem spoglądając na swojego towarzysza podróży. Pod płaszczem z lewej strony miał katanę w pochwie, Która była przekazywana z ojca na syna.
- O miasto ciekawe czy jest jakieś zadanie dla tresera bestii??
Ostatnio edytowany przez Bartek (2010-04-01 15:20:49)
Offline
Callahan
Pokręcił głową widząc, że nikt nie jest aktywny społecznie w jego chodzącej grupie trupów. Spojrzał na idącego z tyłu medyka i zwrócił się do niego.
- Te, Pete. Jesteś teraz najbardziej przydatny. Może uda nam się tutaj wkręcić dzięki tobie. - rozejrzał się za jakimś barem, a gdy go zobaczył wskazał głową na niego. - Zacznijmy od tamtego miejsca... dowiedzmy się czy jest jakaś ciekawa robota.
Ruszył przodem. Nie będzie to dobre. Morderce słać na pierwszą linie do gadania.
Offline
Anderon
Zauwazywszy co robi odwrócił się i powiedział te słowa Callachan tylkonic głupiego nie rób bo cię zatłukę.
Ostatnio edytowany przez Bartek (2010-03-29 13:43:26)
Offline
Peter Morton, medyk
- a to ciekawe... ty zatłuczesz go? heh. Zobaczymy czy potrzeba tu medyka - idzie do speluny za Callahanem. Rozgląda się po wejściu i siada przy stole nieopodal drzwi. Kładzie swoją torbę by duży czerwony krzyż był dobrze widoczny dla wszystkich.
Ostatnio edytowany przez Chudy (2010-03-29 13:59:58)
Offline
God of RPG
Wszyscy ( poza Henrym Morisem )
Ostatnio edytowany przez Darth Misiekh (2010-03-29 17:55:40)
Offline
Callahan
Callahan wszedł pierwszy do baru. Uderzył go smród, ale czuł gorsze w nosie. Rozejrzał się po barze, a raczej spelunie. Chciał właśnie podejść do baru, gdy usłyszał jakiegoś jegomościa za plecami.
Zmarszczył brwi i zrobił obrót na jednej nodze. Widząc, że jest uzbrojony w dwa karki położył dłoń na maczecie.
- Spokojnie... nie przychodzimy tutaj robić problemów. - po tych słowach skrzyżował ręce na klatce piersiowej. - Sami szukamy czegoś, aby zapełnić nasze ręce.
Offline
George the Screwdriver
Śrubokręt widząc grupę osób które właśnie weszły do baru powoli podniósł ręce , ciągle był spokojny i patrzył prosto w oczy facetowi który wydawał się być liderem grupy.
Offline
Peter udaje, że go nie ma i czeka aż jego bardziej charyzmatyczni koledzy zabiorą głos.
Offline